Wet
by Anonymous | Score: 3850
-Niestety ale Pański pies bedzie musiał u nas zostać na dodatkowe badania - powiedziała cicho wysoka blondynka w białym kitlu.
- Rozumiem.. a jak długo może to potrwac? - starszy Pan lekko drżącym głosem zapytał patrząc na psa lężacego na stole.
- Hmyy myślę, że około 3 dni, ale spokojnie to nic poważnego, proszę się nie martwić - kobieta odprowadziła starszego Pana do drzwi
- Dziękuje do widzenia w takim razie za 3 dni. - Mężczyzna skinął głową i wyszedł z gabinetu
Spojrzał na zegarek było po 8 miał jeszcze chwilę by dotrzeć do pracy i otworzyć swój zakład.
Pogoda sprzyjała takim spacerom, przeszedł przez park i w pobliżu fontanny i już po chwili był pod drzwiami starej kamienicy, w której mieścił się jego zakład. Wyciągnął pęk kluczy i zaczął otwierać drzwi.
Wszedł do zakładu, jego zakładu w ktorym naprawial ludzia buty bbyla to jego pasja od dziecka. Lubił reperować i czyścić buty.
Pani weterynarz zzaprosiła kolejnego pacjenta był to młody chłopiec trzymający w rękach żółwia. Pani doktor Pan wolny zachowuje się bardzo nienaturalnie, Czy może mu Pani pomóc? - odwpoedział na jednym dechu chłopiec
- Oczywiście, że pomogę, wejdź i półóż zółwia na stole.
Chłopak wykonał posłusznie polecenie.
Pani weterenraz zbadała zwierzatko dala mu zastrzyk.
i spojrzała na żółwia i dostrzegła jak jego oczy zaczynają jarzyć się mocno krwistą czerwienią.
Nagle żółw wystrzelił w jej stronę wiązką lasera, która o włos nie trafiła Pani weterynarz. Ta krzyknęła i szybko padła za swoje biurko. Chłopeic Tomek wzial teczke i zaslonil przed kolejnym atakiem zolwia ktory strzelal
na lewo i prawo niszczac co popadnie. Ze sciany spadl plakat z nosorozcem
I sie obudzilem
- Rozumiem.. a jak długo może to potrwac? - starszy Pan lekko drżącym głosem zapytał patrząc na psa lężacego na stole.
- Hmyy myślę, że około 3 dni, ale spokojnie to nic poważnego, proszę się nie martwić - kobieta odprowadziła starszego Pana do drzwi
- Dziękuje do widzenia w takim razie za 3 dni. - Mężczyzna skinął głową i wyszedł z gabinetu
Spojrzał na zegarek było po 8 miał jeszcze chwilę by dotrzeć do pracy i otworzyć swój zakład.
Pogoda sprzyjała takim spacerom, przeszedł przez park i w pobliżu fontanny i już po chwili był pod drzwiami starej kamienicy, w której mieścił się jego zakład. Wyciągnął pęk kluczy i zaczął otwierać drzwi.
Wszedł do zakładu, jego zakładu w ktorym naprawial ludzia buty bbyla to jego pasja od dziecka. Lubił reperować i czyścić buty.
Pani weterynarz zzaprosiła kolejnego pacjenta był to młody chłopiec trzymający w rękach żółwia. Pani doktor Pan wolny zachowuje się bardzo nienaturalnie, Czy może mu Pani pomóc? - odwpoedział na jednym dechu chłopiec
- Oczywiście, że pomogę, wejdź i półóż zółwia na stole.
Chłopak wykonał posłusznie polecenie.
Pani weterenraz zbadała zwierzatko dala mu zastrzyk.
i spojrzała na żółwia i dostrzegła jak jego oczy zaczynają jarzyć się mocno krwistą czerwienią.
Nagle żółw wystrzelił w jej stronę wiązką lasera, która o włos nie trafiła Pani weterynarz. Ta krzyknęła i szybko padła za swoje biurko. Chłopeic Tomek wzial teczke i zaslonil przed kolejnym atakiem zolwia ktory strzelal
na lewo i prawo niszczac co popadnie. Ze sciany spadl plakat z nosorozcem
I sie obudzilem