coś
by Anonymous | Score: 850
Nie zastał Kavana w austerii. Basden nie widział go odkąd zeszłego dnia wyszli razem z Darielem. Ich zniknięcie było mu nie w smak, bo nie zapłacili za kolejną noc, ale zostawili rzeczy w pokoju. Gdyby im dobrze z oczu nie patrzyło, jak to ujął karczmarz, nie patyczkowałby się tylko od razu spieniężyłby ich ekwipunek, a bezwartościowe graty wyrzucił na śmietnik.
Dariel podziękował za łaskę. Nieobecność Kavana była o tyle niepokojąca, że nie wiedział, co bruneta spotkało. Miał się zająć tą przeklętą łowczynią, a skończył... No właśnie. Martwy? Skoro mężczyzna nie wrócił do Pariasa, wniosek nasuwał się sam. Jednak Kavan był skurczybykiem, który zawzięcie czepił się życia, miał marzenie do spełnienia i nie był w ciemię bity. Pytanie, co się z nim stało?
Odpuścił sobie wycieczkę po kostnicach, choć może tam należało zacząć. Odpierał myśl, że wolałby go ujrzeć żywego. Przekonywał się, że los Kavana był mu obojętny, ale głos w jego głowie podszeptywał inaczej. Jeśli ten dupek miał zginąć, to od miecza Dariela, nie inaczej.